Złota era LEGO
BIONICLE
Jest rok 2000. Firma znajduje się na krawędzi bankructwa. Liczne chybione pomysły na serie oraz brak fabuły towarzyszącej zestawom wpływają negatywnie na sprzedaż.
LEGO w tych czasach jest znacząco odważniejsze niż w czasach obecnych. Eksperymentuje, szuka nowych okazji, nie boi się ryzyka. Pada pomysł sięgnięcia po serie oparte o popularne licencje. Pojawiają się pierwsze zestawy spod szyldu Star Wars. Pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę. Ale to jeszcze nie to. Część zysków idzie do właściciela franczyzy, podczas gdy firma potrzebuje czegoś własnego. Startuje seria LEGO Bionicle.
Pracownicy LEGO zaczynają dostrzegać, że młodzież bardziej niż kolorowymi zamkami i historiami wolnymi od przemocy, interesuje się rzeczami, które są bardziej, jak to się mówi w obecnych czasach, "edgy". Przełom XX i XXI wieku zdominowany jest przez figurki akcji i dark fantasy. Żywe szkielety, smoki, ciemne chmury, umięśnieni wojownicy stawiający czoło przerażającym potworom. Doskonale rozumie to chociażby Megablocks. LEGO postanawia więc nagiąć nieco swoją antyprzemocową politykę.
W przeciągu pierwszych trzech lat, Bionicle nie tylko ratuje firmę przed bankructwem, ale staje się fenomenem, który, gdyby nie anulowanie serii w 2010 roku, dałby LEGO uniwersum stojące na równi z Transformers, Warhammerem, Gundamem i innymi topowymi seriami opartymi o figurki. Głęboka fabuła przełamująca co chwila status quo, tajemniczość, skomplikowana terminologia, wielowymiarowe postacie, mrok i epicki rozmach. Wszystko to działa na korzyść Bionicle, czyniąc serię pierwszym i jedynym dark fantasy jakie LEGO kiedykolwiek nam zaoferowało.
Niestety, po anlowaniu serii, próba przywrócenia Bionicle w 2015 roku okazała się fiaskiem. Porzucenie dziesięcioletniego dziedzictwa jakim była saga o walce bohaterskich Toa przeciwko złemu Makucie, nadmierne uproszczenie świata i odebranie serii ikonicznej mrocznej otoczki okazały się gwoździem do trumny dla tej serii.
Jednak, fandom Bionicle pozostaje wierny ukochanemu uniwersum i wciąż toczą bój z LEGO by uprosić powrót serii. Ale nie jako kolejnego rebootu, a jako pełnoprawnej kontynuacji będącej mrocznym fantasy na miarę tego, co niegdyś uratowało firmę.
Czemu przytaczam tą opowieść? Bo obrazuje ona problem z jakim obecnie ściera się LEGO- zapomnieli o nas. Zapomnieli o tym, że wciąż są AFOLe, którzy oczekują serii na miarę Bionicle. Czegoś dojrzalszego, poważniejszego, mniej kolorowego. Czegoś z dozą mroku. Jakiejś serii, którą będzie można nazwać legowym Dark Fantasy.
Bionicle było dla LEGO tym, czym Berserk autorstwa Kentaro Miury dla fantastyki. A teraz, przyszła pora by pojawił się godny następca serii. Co to będzie? Nie wiem, ale jedno jest pewne- trzeba w końcu podjąć jakieś działania i zamanifestować, że jest popyt na mroczne fantasy w wykonaniu LEGO ;)
Komentarze
Prześlij komentarz